W ubiegłym tygodniu grupa warszawskich radnych z Agatą Diduszko-Zyglewską na czele, złożyła wniosek o zmianę nazwy ronda Romana Dmowskiego na rondo Praw Kobiet. Za wnioskiem tym podpisanym przez 14 tysięcy osób, stały też organizacje: Warszawski Strajk Kobiet, Fundacja na rzecz Wolności i Emancypacji „Ster”, Forum Przyszłości Kultury i Zielonych.
Każde dziecko (ale na prowincji) wie, jaki był wkład Dmowskiego w odzyskanie niepodległości Polski i kojarzy Jego pięciogodzinne expose dotyczące polskich żądań na konferencji pokojowej w Paryżu w 1919 r. Jednak dla nich niedouczonych wnioskodawców, Dmowski pozostanie endekiem, czyli faszyzującym antysemitą. Dali się już poznać jako organizatorzy burd i profanacji kościołów, teraz okazują się fachowcami
od historii. Wymyślają też i usiłują wprowadzić do języka polskiego swoją nowomowę. Znamy ich określania typu: polityczka, marszałkini itp. Słowo ojciec, chcą zastąpić słowem współsprawca ciąży. Oni uczyć nas będą historii? Poniżej różne opinie na ten temat.
Na razie komisja odrzuciła propozycję zmiany nazwy ronda. Czy Roman Dmowski jest bezpieczny? Nie sądzę. Warszawiacy kierują się swoistą logiką. Nie przeszkadzała im uprawiana latami, za wiedzą urzędników i wymiaru sprawiedliwości, dzika reprywatyzacja. Nie przeszkadzają im nieogrzewane mieszkania (ciągłe awarie sieci ciepłowniczej), nie przeszkadza im smród fekaliów wylewających się do Wisły. Są szczęśliwi, bo nie ma w Warszawie ulicy Lecha Kaczyńskiego. To dla nich priorytet. Może poczują się jeszcze lepiej, gdy sobie zmienią nazwę ronda.