W ubiegłym tygodniu odszedł Diego Armando Maradona. Chyba napisano i powiedziano o Nim już wszystko. Dla mnie też był kimś ważnym.
Pamiętam go od MŚ 1986 od meczu Argentyna- Korea Płd. Był tam niemiłosiernie koszony przez Koreańczyków. I ten wspaniały gol strzelony Anglikom. Cudowny finał z Niemcami. Staraliśmy się powtórzyć jego drybling na „betonowej murawie” ulicy Parkowej. Na twitterze pożegnali Go sportowcy, federacje, dziennikarze i kibice.
Diega miewał trudne okresy życia i dziwne wybory towarzyskie. Powyżej zdjęcia z Kuby i Wenezueli. Jak sam wspominał, kochał Fidela Castro, który w pewnym momencie wyciągnął do Niego pomocną dłoń. To na wyspie przechodził okres rekonwalescencji po zawale.
Wracając do futbolu był chyba tym jedynym piłkarzem, który miał tak potężny wpływ na drużynę. Maradona przychodząc w latach osiemdziesiątych grać do Neapolu, ze słabego klubu uczynił najpotężniejszą drużyną włoskiej ligi, z którą zdobył dwukrotnie
mistrzostwo. To tu (oprócz Argentyny) kibice najbardziej Go zapamiętali, zapalając znicze przy jego muralu. I ja nigdy nie zapomnę Twojej gry. Adios Diego!